Fajnie wrócić do lektur dzieciństwa. Mniej fajnie do lektur chłopięctwa.
Robin Hood okazuje się głuopawym osiłkiem. Całyc zas z kolegami chwytają swoje tęgie pały i szukają przygód. Old Shatterhand okazuje się rasistą, jakkolwiek przyjaźni się z Indianami, gardzi ich kulturą i nimi samymi. Nie chce poślubić siostry Winnetou, bo jest Indianką, nie ma oporów przed zabijaniem Indian, dopiero zabicie białego jest dla niego momentem granicznym.
Winnetou jest przekonany co do nieuchronności zwycięstwa białych, uważa, że nie ma co się ich pochodowi sprzeciwiać.
Tomek Wilmowski jest męskim szowinistą, a bosman Nowicki alkoholikiem.
Tylko bohaterowie Fiedlera są na swoim miejscu - dumni, szlachetni, nikomu niepotrzebni, skazani na zagładę.
Dlatego tylko oni przetrwają.
Tak.. jako dinozaury w kolbuszowskim parku etnograficznym.;)
OdpowiedzUsuńWinnetou miał racje.Dzisiaj to wypasiony biznesmen, prowadzący kasyna gry, na granicy rezerwatów.
Przyszłościowo trza myśleć.
No tak, tak. Ale wiysz, odzieranie z młodzieńczych złudzeń jest zawsze bolesne:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHa, teraz wygląda jakbyśmy się zbluzgali.
OdpowiedzUsuńNie pierdol.;)
OdpowiedzUsuńWejdź w pulpit nawigacyjny---> komentarze----> usuń na zawsze i po sprawie.
Nigdy, niech i ten blog ma swoje sensacje XX wieku.
OdpowiedzUsuńZa 200 lat serwer odkopie Wołoszański i zrobi o nas rekonstrukcję. Mnie zagra Cezary Żak.
A mnie Edyta Herbuś.;)
OdpowiedzUsuń