środa, 19 grudnia 2012

Co się odradza w Polsce - c.d.

Głupio mi tłumaczyć rzeczy podstawowe, ale czasem trza. Zatem: krótka historia neofaszyzmu w Polsce, po '89. Czemu po '89? Bo piszę tylko to, co sam pamiętam, co widziałem, co znam z pierwszej ręki.

Na początku był subkulturowy, skinheadowski, biologiczny rasizm. Skini tropili Murzynów i Żydów, a jako że jednych i drugich w Polsce jak na lekarstwo, a w dodatlu Żydzi mało rzucają się w oczy, obrywało się wszystkim, którzy się jakoś wyróżniali. Pankom, hipisom, a za mojej pamięci i metalom - pojawienie się nazimetali skini ogarnęli z pewnym poślizgiem, ale jednak. Brzmi jak relacja z subkulturowych przepychanek, ale było poważnie. Jeszcze za mojej pamięci zginął w Kielcach chłopak, ksywa Zielony. Dostał bagnetem na koncercie od jakiegoś miłośnika białej rasy. Miał czternaście lat.
Potem, oczywiście, ginęli ludzie, byli bici i okaleczani, ale łysi nie potrzebowali już ideologicznych pretekstów. Bili i zabijali dresiarze, nie skini.
Ale wróćmy do naszych, nomen omen,  baranów. Pierwsza dekada nowego wieku to był dziwny czas. Ludzie, których się znało z antyfaszystowskich koncertów, przykładni pankowcy, szanowani metale, etc. golili się na łyso i zaczynali mówić o Polsce dla Polaków. Młodzież Wszechpolska oferowała wolność od myślenia i wolność do bicia ludzi.
Jakoś na początku XXI wieku narodowcy ogarnęli bowiem, że antysemickie odjazdy a'la Leszek Bubel robią z nich pośmiewisko całej wioski, z braku Żydów i Murzynów. Nowym wspólnym wrogiem zagrażającym Polsce, religii, Europie i okolicom byli geje. Ludzie, których, wydawało mi się, znałem i bliżej mi nieznane barany zaczęły jeździć do Krakowa na parady równości, żeby pokrzyczeć i dać komuś po pysku. Mam relacje z pierwszej ręki, więc wiem, że w ramach obrony katolicyzmu i świata całego biło się ludzi, najlepiej w przewadze liczebnej i ustronnym miejscu. W rocznicę pogromu skandowali Polska dla Polaków jak delegacja z Izraela składała kwiaty, etc. Ale priorytetem było tropienie gejów.
Fiksacje na punkcie homoseksualistów miał krakowski NOP. Z dużym rozbawieniem obserwowałem akcje NOP-u sprowadzające się na wieszaniu wszędzie plakatów przestrzegających przed pandemią homoseksualizmu w kosmosie i ryczeniu ,,Chłopak dziewczyna - normalna rodzina'' na marszach równości. Było to osobliwe, bo chłopaki i dzeiwczyny były po drugiej stronie, po stronie NOP-u ani jednej baby wtedy, w 2005 czy 2006 nie widziałem. A widok miałem dobry, bo obie strony uparły się robić dymy w okolicach czytelni polonistyki.
Z gejami jednak nie chwyciło. Tzn. taka przaśna homofobia zjednała narodowcom blokowiska itd., ale to za mało, żeby wejść do mainstreamu i powalczyć o władzę.
Teraz można zobaczyć, jak NOP, ONR i reszta nacjonalistycznej prawicy próbuje wyjść z subkulturowego getta. Nacjonaliści znaleźli dobrą metodę, sprawdzoną przez NSDAP - trzeba wypłynąć na kryzysie. Drugi patent to podpinanie się pod wszelkie słuszne tematy. NOP demonstrował przeciwko ACTA, bo też i wszyscy demonstowali. Manifestacje przeciwko zdechłej komunie i rządowi, którego w Polsce z definicji nikt nie lubi to patent naprawdę dobry. Reakcja Dominika jest wzorcowa - nie podoba ci się manifestacja organizowana przez nacjonalistów. To Boga w sercu nie masz, Polski nie kochasz, etc., etc. Narodowcy stosują moralny szantaż i na tym wygrywają, wchodzą w dyskurs publiczny, w którym jeszcze dziesięć lat temu nie było dla nich miejsca korzystając z świadomej i nieświadomej pomocy ludzi, którzy się na ich arcysłuszne hasła łapią.
Nic na to nie poradzę, falanga zawsze będzie mi się kojarzyła z gettem ławkowym i cięciem żyletkami żydowskich studentek przed wojną, sorry. Nawet jeśli pod tą falangą protestuje się, trzydzieści lat za późno, przeciwko stanowi wojennemu.

8 komentarzy:

  1. Jest kryzys. W kryzysie rozsądek idzie spać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisze Pan o tej skrajnej prawicy jak "chwacki" publicysta jakiegoś porządnego żydowskiego dziennika z przed wojny. Nieźle. Tylko, że to nie są żadni nacjonaliści. To "dzieci" liberalnej III RP, wychowankowie naszych "wspaniałych" szkół, które "pobudzone" przedwojennym dziedzictwem ND - którego tak naprawdę nie rozumieją - protestują czasem tu i tam. Wśród nich prawdziwych i rozsądnych ideowców jest garstka.

    A co do rany pańskiej heroicznej rany po bagnecie; Proszę o dowód!:)
    Ginęli ludzie? Może i tak. Ale pewnie więcej zginęło na różnych koncertach w Europie: Roskilde itp.

    Czytelnikom, pewnie nielicznym serwuje Pan uproszczenia:
    "Młodzież Wszechpolska oferowała wolność od myślenia i wolność do bicia ludzi".

    Ma pan pamięć dość selektywną... Pamięta Pan MW tylko to, co złe i porównuję do NSDAP - a to już świństwo. W ten sposób pisał o polskich narodowcach (jeszcze przed r. 1933 i przed powstaniem ONR) jeden bardzo sprytny (agent komunistyczny) warszawski korespondent wielkiego dziennika niemieckiego "Berliner Tageblattu" - Rudolf Herrnstadt.

    Żyjemy w czasach pacyfizmu i innych -izmów. Dziś słowa (z r. 1931) życzliwego Polsce amerykańskiego pisarza i publicysty Franka Simondsa są niezrozumiałe:

    Armia polska zmobilizowana liczyć będzie milion ludzi. Armia ta jest symbolem jedności narodowej i jako taka jest tak popularna, jak żadna inna w Europie. Została ona zorganizowana z całą świadomością tego faktu, że obrona jedności narodowej jest nieustanną koniecznością. Można powiedzieć, że żaden umysł zachodni nie jest w stanie zrozumieć namiętności i determinacji, jakie są zawarte w patriotyzmie polskim. Prócz tego należy pamiętać, że patriotyzm ten wielokrotnie już wykazał w walkach beznadziejnych przeciwko wielkim potęgom stanowczą wolę składania życia w ofierze na polu walki.





    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żyjemy w czasach pacyfizmu? Nie zauważyłem. W tym stuleciu Polska zdążyła wziąć udział w dwóch brudnych wojnach, przeciwko czemu nie protestował prawie nikt. Armia polska obecnie składa ofiarę życia swojego i afgańskich wieśniaków uzbrojonych i nieuzbrojonych, patriotyzm polskich żołnierzy a Afganistanie, owszem, wykazuje się w walce beznadziejnej z większą potęgą, tylko że walkę beznadziejną prowadzą Afgańczycy, nie Polacy. Na ulicach naszego sztetlu nie widzę dzieci-kwiatów, tylko dzieci ze Strzelca poprzebierane w wojskowe mundury. Żyjemy w czasach wszechogarniającej obojętności raczej. I odradzającego się nacjonalizmu.

      Porównuję MW do NSDAP mniej więcej w takim stopniu, w jakim pan mnie porównuje do komunistycznego agenta. Porównywanie NSDAP do MW jest niesprawiedliwe - NSDAP miało przynajmniej fajny, skoczny hymn. A tak na serio - porównuję mechanizmy działania, które są bardzo podobne. W czasach kryzysu wystarczy wskazać ludziom wspólnego wroga, niech to będą Żydzi, lewicowcy, liberałowie, geje, Cyganie, imigranci. Ktoś słabszy, kogo będzie można obwinić za całe zło. Wspólny wróg, w biciu którego będzie można się zjednoczyć. Nic na to nie poradzę, tak jak pisałem, piszę tylko o tym, co widziałem na własne oczy. A swoich byłych kolegów z MW nie widywałem np. na wolontariacie w DPS-ie, tylko na ulicy, zwartych i gotowych przeciwko dziewczynkom z naszywkami z pacyfką albo nastolatkom z długimi włosami. A opowieści o biciu w bramach gejów w Krakowie mam z pierwszej ręki.

      Niedokładnieś pan czytał. Ranę od bagnetu poniósł chłopak zabity w klubie Pod Krechą. Jednak, mimo wszystko, widzę różnicę między intencjonalnym zabójstwem z pobudek ideologicznych a przypadkową śmiercią, jak w Roskilde. Zresztą faszystowska przemoc trwa. Niedawno światek literacki organizował po Polsce czytania na rzecz poszkodowanych skłotersów z Wrocławia. Po Marszu Niepodległości (na którym zapewne patriotyzm odradzał się jak Feniks), setka młodych patriotów wtargnęła do skłotu Wagenburg i skatowała kilkunastu jego mieszkańców. Połamane kości, obrażenia wewnętrzne.

      W to, ze w NOP czy ONR rozsądnych ideowców jest garstka akurat wierzę. Faszyzm opiera się na emocjach, nie na rozsądku w końcu.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Z tym pacyfizmem to nie doprecyzowałem, chodziło mi raczej o pacyfizm przeciętnego Kowalskiego; bo gdyby tak np. Białoruś wypowiedziała nam wojnę, co jest mało realnym scenariuszem, to na drugi, trzeci dzień ich czołgi spokojnie zajęłyby naszą stolicę a luminarze partyjni uciekliby do Brukseli. Przeciętny nigdzie niezorganizowany, nieprzeszkolony Kowalski byłby wtedy niewątpliwie szczęśliwy z upadku obecnej władzy, ale niepewny Jutra.

      Widzę, że Pan jest zwolennikiem solidarności i formy "zjednoczenia ludowego" w formie stowarzyszeń na rzecz kolbuszowskiego sztetla. Dobre i to. Trzeba przyznać, że ludzi, którzy myślą tak jak Pan jest niestety zbyt mało wobec Rzeszy obojętnych.

      A co do MW i innych organizacji tego typu to daje Pan "wykładnie", która obowiązywała jakieś 10 lat temu. Teraz to środowisko znaczy dużo więcej. Jest w permanentnej "ofensywie". Stawiają teraz na "studenciaków" i doświadczonych działaczy mających ok. 30 lat. Mają swoje periodyki. Prezydent kłania się w święto niepodległości Dmowskiemu. Szef polskiego MSZ abstrahując od jego licznych "wpadek" ideowo jest przecież endekiem-relaistą, dobrym znajomym R. Giertycha.

      Nie wie Pan czym jest Faszyzm. Faszyzm i inne europejskie nacjonalizmy były przede wszystkim wielkimi "projektami" modernizacyjnymi. Przecież gdyby Hitler nie wywołał wojny i np. zginął w zamachu np. 1938 byłby zapamiętany w Niemczech bardzo pozytywnie.

      Usuń
    4. Przeciętny Kowalski nie jest pacyfist ą. Przeciętny kowalski ma wszystko w dupie. To zasadnicza różnica. Bat'ka Łuka rozdupcyłby nas w dwa dni, ale po co? Teraz pańśtw się nie podbija, tylko wykupuje.

      Nacjonaliści są w ofensywie, co potwierdzam i o tem właśnie mówię.

      Hitler nie zostałby zapamiętany dobrzez przez Żydó ani więźniów Dachau. Natomiast jego następca (Hess? Gornig?) zostałby zapamiętany gorzej, bo Rzesza musiała wejść na drogę ekspansji i jakąś wojnę wywołać.

      Usuń
    5. Co Pan żesz piszesz... Przecież, gdyby Hitler wcześnie skończył... To nasz nota bene także malarz i opromieniony sławą "zdobywca Kijowa" Śmigły-Rydz wykorzystałby zamieszanie w Berlinie i zorganizował antyniemiecką krucjatę. Hess uciekłby do Anglii. A Goring, ten znany kolekcjoner obrazów, zostałby kustoszem jednego z warszawskich muzeów. Historia magistra vitae est.

      Zauważam, że Pan stosujesz gramatikę pisowni naszej sprzed reformy w latach 30., kiedy to "żydów" jednak pisało się często z małej a "Niemców" zawsze z dużej literki. Ta reforma pisowni wbrew temu o czym piszą załgane megalomaństwem polskie podręczniki do historii była chyba jednym z nielicznych sukcesów "sanacyjnych".

      Usuń
  3. Skoroś Pan mienisz się poetą, to jeszcze wierszycek dorzucę p. Gałczyńskiego z "Cyrulika Warśiawskiego":

    Myśli Narodowe
    (drogim czytelnikom „Gazety Warszawskiej”)

    W niedzielę gdy wracam ze mszy
    Na cichy obiad rodzinny,
    To nagle robię śię lepszy,
    Dziecinny i jakoś inny

    Sumienie od żalu wzbiera,
    nie chcę Narodu szkalować,
    do z gipsu głowy Hallera
    mówię: - O Wodzu, prowadź!

    Nie kłaniam się Hiżom i Gwiżdżom,
    serce mam polskie i czułe.
    I wchodzę w próg domu, gwiżdżąc
    Paderewskiego menuet.

    Papa jest nieobecny;
    najpewniej wróci nad ranem;
    właśnie w Poznaniu odbywa
    rozmowę z panem Romanem.

    Lecz dopisały ciotunie
    i inni również domowi.
    Ach, miło jest w takim gronie
    wywnętrzyć się Polakowi!

    Z twarzą od gniewu bladą
    przemawia ciocia Akacja:
    - Rację ma wielki nasz Adolf,
    że zgubi nas ta sanacja.

    - Racja, nas gubi sanacja -
    potwierdza ciocia Nasturcja -
    korupcja i ubikacja,
    Hollywood, Harrimann, Turcja.

    - Turcja! - wrzasnęły ciotuchny;
    łzy leją na obrus mamie.
    Lecz oto zapaszek miluchny,
    bowiem podają sztukamięs.

    I zaraz ta atmosfera
    się uspokaja powoli.
    Każdy co lepsze wybiera,
    i mlaszcząc, pieprzy i soli.

    Lecz aby to wszystko ująć,
    nie starczy tu mojej liry:
    Jak dyszą, trawią i żują
    stuletnie ciotki-wampiry.

    Pękłyby moje struny,
    gdybym tak danie za daniem
    opisał - i te kołduny,
    kołduny w polskiej śmietanie!

    Obiad się kończy, punkt 6-a.
    (Znam te obiady, och! znam ja!)
    A jeszcze koślawe usta
    obciera ciocia Bigamia...

    Potem już tylko dialogi:
    że trzeba poddać się postom,
    że Klara ma krzywe nogi,
    a ślepą kiszkę Chryzostom.

    A kiedy wieczór napływa
    szafirem na gwiazdy złote,
    jak zwykle - ciocia Godiwa
    grać rozpoczyna znów "Rotę".

    Więc podchwytują tę strofę
    wszyscy Polacy zebrani...
    A Bubuś wlazł z Busią pod sofę
    i tam się z nią, świnia, germam.


    „Cyrulik Warszawski” nr 31 z 1929 r., s. 2.

    OdpowiedzUsuń