Wzrusza mnie historia włocławskiego fajansu, A tym bardziej mnie wzrusza, że prawie nic o niej nie wiem. Tzn. wiem cośtam cośtam, ale na tyle mało, żeby dużo luk w wiedzy musieć łatać wyobraźnią, co jest oczywiście znacznie ciekawsze. W ten sposób z nieuctwa uczyniłem metodę twórczą, Widzę przed nią piękną przyszłość.
No ale na razie to mam tylko parę dat zmian właścicieli wytwórni. A w nich kupę historii, tzn haczyków, o które historie można zaczepić,
Jakub Teichfeld na przykład. To, że jeszcze parę pokoleń wcześniej Teichfeldowie musieli być żyjącymi gdzieś na marginesie społeczeństwa drobnymi handlarzami czy kimś w tym rodzaju, a wtedy, gdy te wszystkie talerze schodziły z linii produkcyjnych, patrzyli na swojego prapotomka-właściciela dwóch wytwórni fajansu.
Ale potem przychodzi 1918 rok, fabrykę Teichfelda i Asterbluma kupuje Majer Nieszawski i spółka. Nie wiem nic o Majerze Nieszawskim, ale kojarzy mi się z majerankiem, a ten z kolei z maścią majerankową i z chorowaniem w dzieciństwie, czyli bardzo miło. Majer Nieszawski (i spółka) wtryniają w sygnaturę wytwórni słówko wielkimi literami pisane ,,Progres". Bo i jak tu nie patrzeć radośnie w przyszłość łaskawą. Fajanse robią się fantazyjne, aeroplany szybsze, automobile dłuższe i szersze, ogólnie - żyć nie umierać,
A potem jest 1939 i nie wiadomo, co się dzieje z Majerem Nieszawskim, ale raczej nic wesołego, bo te wszystkie włocławskie wytwórnie Niemcy biorą i nazywają z typowym dla siebie wdziękiem Industrie Werke Leslau. Brandnaming dekady, normalnie.
A jeszcze potem wszystko się robi zjednoczone i polskie, więc Polskie Zjednoczone Fabryki Fajansu we Włocławku też się takie robią, A jeszcze potem przychodzi 1991 rok i włocławskie fajanse produkujące poszukiwane, cenione etc. fajanse plajtują.
Cały XX wiek Europy Środkowej. Taki fajansiarski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz