Sztejtełe moje mocuje się od kilku dni ze swoją żydowską historią. I fajno. Ale, jak to zwykle, gdy sztejtełe się do czegoś zabiera, sprawa jest wzięta od dupy strony. Na głowie postawiona jeszcze nie jest, ale brakuje niewiele.
1. Dyskusja nad tym, czy Naftali Saleschutz był zbrodniarzem czy nie jest może i fajna, ale trochę jałowa, bo jedyne dokumenty, jakie znalazł na jego temat rzeszowski IPN mówiły, że pracował w kontrwywiadzie Urzędu Bezpieczeństwa w Krakowie. Czy faktycznie jako osoba znająca niemiecki weryfikował Niemców, którzy byli w mieście po wojnie? - Może tak, może nie - powiedzieli mi swego czasu pracownicy. IPN nie interesował się Saleschutzem, interesował się jedynie dwoma zbrodniarzami z Kolbuszowej - Józefem Osetkiem, który ma teraz spraw w sądzie od metra i do śmierci chyba miał je będzie i jego szefem, Sołtysem, który był umarł na długo zanim IPN powstał. Czemu Saleschutz budzi więcej emocji niż ta dwójka?
2. Skupiając się na Saleschutzu zapominamy o innych kolbuszowianach-Żydach, którzy przeżyli, jak Henryk Płaszczyński, Max Notowicz. Zapominamy też o tych tysiącach kolbuszowian, które zginęły w getcie, na cmentarzu żydowskim w Kolbuszowej, w getcie rzeszowskim, w Bełżcu i w innych miejscach. Wreszcie - zapominamy, o tych dziesiątkach tysięcy, które żyły tutaj przez setki (no, raptem dwie, ale zawsze) lat.
3. Dyskusja o Saleschutzu odciąga uwagę naszego sztejtełe od pytania, jak do tego doszło, że połowę kolbuszowian wymordowano na oczach drugiej połowy. I idącego za nim: czy udało się zrobić wszystko, co można było w tej sytuacji zrobić? Może tak, może nie. Sprawa wymaga badań prowadzonych bez emocji i przyjmowanych z góry założeń, co znaczy, że jeszcze długo niemożliwych. Więc na razie to zostawiamy i przejdźmy do następnej sprawy,
4. To, że żydowska społeczność Kolbuszowej pojawia się w publicznym dyskursie przy okazji Saleschutza sprawia, że zapominamy o podstawowym fakcie - to miasto do 1942 roku było miastem dwóch religii i kultur. Dwujęzyczny i dwureligijny samorząd funkcjonował. No, ogólnie - dało się. Fajnie by było, gdybyśmy dyskutując o Saleschutzu o tym nie zapomnieli. Podobnie jak o tym, że z nieupamiętnionym nijak gettem, zapuszczonym cmentarzem i sypiącą się synagogą nie bardzo temu miastu do twarzy.
No proszę jak to się nasz były redaktor zabrał za sprawę od innej niż dupa strony, zachwyt! Ktoś zapomina o tym, że Kolbuszowa to miasto dwóch kultur? No bez przesady.
OdpowiedzUsuńSaleschutz wzbudza emocje, bo jego opowieści szerzą nienawiść do Polaków i są skierowane przeciw Polakom. Teraz pan odwracaj swoją dupe na drugą stronę, omaść to może będzie fajnie i całkiem nie jałowo.
Saleschutz opowiada tylko o tych którzy go prześladowali, pech chciał, że byli wśród nich też Polacy.
UsuńWszystko fajnie, wszystko pięknie, ale jaki ja tam znowu ,,nasz"? ;)
UsuńSwoją drogą, mam wrażenie, że nienawiść do Polaków szerzy wszystko, co nie jest makatką z Sobieskim pod Wiedniem.
UsuńNa drugiej złej stronie magla napisałem że tylko parzył kawę w UB i nie opublikowali, czemu.
OdpowiedzUsuńNo bo Kawa to ważna persona Saleschutz go poparzył jest a i ty na maglu wisisz, bo jakbyś czytał a nie tylko pisał to byś dojrzał, że komenty tam pojawiają się nie natychmiast po tym jak udowodnisz że nie jestem robotem.
OdpowiedzUsuń