Normalnie jest tak, że poczta do mnie dociera do księgarni w mieście i stamtąd ją odbieram. Ale dzisiaj było jeszcze fajniej: jadę ci ja, jadę łowełem i zatrzymuje mnie listonosz. Normalnie, na środku drogi stajemy i gadamy. I listonosz pyta, czy wezmę pocztę. To ja mówię, że nie wiem. A listonosz wyjmuje z torby książkokształtną kopertę. No to mówię, że wezmę, jasne, kto by nie chciał. A potem pismo z ZUS. No ale za późno było, skusił mnie tą książką, poza tym pismo wysłane w moje urodziny, więc stwierdziłem, że pewnie życzenia. W piśmie z ZUS nie było życzeń. Było napisane, ile uzbierałem na swoją emeryturę. Niestety, za późno już na to, by umrzeć młodo i wizja tej emerytury jest całkiem realna. Dokarmiajcie mnie, jakby co.
A w książkokształtnej kopercie była nowa Fraza. A we Frazie różne ciekawe różności, w tym moja recenzja Rzeczy pospolitych Teresy Radziewicz. Się nią tutej chwalę nie dlatego, że moja, ale dlatego, że Rzeczy bardzo dobre są, a recenzja jest po to, żeby ludzie po nie sięgali. A kończy się recenzyja moja tak:
,,Rzeczy pospolite to piękna książka, pełna szacunku dla człowieka i jego spraw, pełna współczucia, a przy tym wolna od kuszącej w takich przypadkach drogi na skróty – kiczu i czułostkowości. Teresa Radziewicz jest wobec czytelnika uczciwa, zabiera go w drogę, która nie jest łatwa i nie prowadzi go do żadnych prostych odpowiedzi – nie taki jest jej cel. U celu jest litość i trwoga, świadomość, że jedziemy wszyscy na tym samym wózku. I trochę ten wózek ma z karuzelowego konika, trochę z rzeźniczej ciężarówki. Zrób z tym, co uważasz, czytelniku."
O Rzeczy pospolite należy pytać w najlepszych warzywniakach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz