Z obrazu nędzy i rozpaczy wyłąnia się całkiem fajna nisza na rynku wydawniczym: książka dziecięca. Wydawnictw stricte dziecięcych jest sporo, dużo wydawnictw mainstreamowych ma też działy dziecięce. Zdecydowana większość jest otwarta (przynajmniej deklaratywnie) na nowych autorów - zarówno tych od literków, jak i od grafiki. Ciekawe, inwestowanie w nowe tytuły na tym rynku moze się zwyczajnie opłacać.
Po rynku wydawniczym dla dzieci widać, że dzieci nie dają sobie wciskać popeliny - tylu ciekawych i starannie wydanych, dopracowanych i dopieszczonych książek nie widziałem od upadku Austro-Węgier co najmniej. Tomasz Trojanowski i Kocie historie choćby - debiutancka książka i drze papę z dachu. Świetny graficznie Kituś Burczysko, O kurce, która chciała zobaczyć morze dwóch Christianów- Heinricha i Joliboisa - perełek, któe miło czytać dzieciom i które dzieci łykają jak młode pelikany jest mnóstwo.
Rynek książki dla dzieci rozwija się jak dziki, bo dzieci chcą czytać i mają niezłe gusta.
A potem patrzymy na książkę młodzieżową i na czytelnictwo dorosłych. I wstawiamy ten filmik:
Ciekawe, bo od roku szukam wydawcy na książkę dla dzieci i nic:(
OdpowiedzUsuńAle zauważ, wydawnictwa dla dzieci:
OdpowiedzUsuń1) Istnieją.
2) Majo zwykle zakładki z formami kontaktu dla autorów
3) Pozwalajo wysyłać teksty mailem.
4) Odpowiadajo na maile.
Różnica jest widoczna gołym okiem.
Zgadzam się tylko z tymi trzema pierwszymi punktami. Już sam nie wiem, co mam zrobić, by opublikować tę powiastkę.
OdpowiedzUsuńMożna dostać Nobla i umrzeć, to działa zawsze.
OdpowiedzUsuńUWAGA - nie wolno pomylić kolejności, bo amba.