Manie dziecka czytającego (no, literującego w każdym razie) to początek końca niezbędności, a koniec początku zbędności rodzicielskiej. Z własnym czytaniem kończy się konieczność tatusia/mamusi z książką, zaczynają się własne światy po swojemu odkrywane, traumatyczne, piękne i nie do końca rozumiane, niewytłumaczone, bo i przez kogo, i tak już resztę życia, no. Zaczynam patrzeć na tylne, czerwone lampy pociągu, który miał być opóźniony o półtorej godziny, a świnia przyjechał po czterdziestu minutach pod naszą chwilową nieobecność.
Z bardziej przyziemnych nieszczęść - Haniołek czyta nagłówki, a ja muszę resztę. I tak muszę czytać rzeczy, których bym nie przeczytał i dobrze. Przeczytaliśmy np. całą historię o szwedkiej sprzataczce, która porwała pociąg.
Kto nigdy nie chciał porwać pociągu, niech się wstydzi do obiadu.
Już ją widzę. Młoda dziewczyna, sama nocą w pociągu. Sprząta. jest tylko ona, ciemność i tory, tory, które prowadzą nad morze, bo wszystkie tory prędzej czy później prowadzą nad morze, w Szwecji zwłaszcza. Sprząta stanowisko maszynisty. W pewnym momencie wyciera wajchę od prędkości. I zatrzymuje rękę. Z początku nie wie, co robi, ale lekko ją przesuwa. Dwieście ton drga i powoli, cichutko (jak na pociąg) rusza do przodu. Robi się miło. Rodaczka Ronji, córki zbójnika dociska wajchę do oporu. Przypadkiem znalazła sposób na wyrwanie się z czasu, przestrzeni i tego, kim się jest. Jest dziewczyną, która porwała pociąg, kimś, kogo nie było nigdy, czuje się jak chwilę po narodzinach, tylko że jest jej ciepło i nie zwisa jej kilometr pępowiny z brzucha. Pociąg jedzie coraz szybciej, ona coraz bardziej jest Tą, Której Nie Było, porywaczką pociągu, nowonarodzonym, wolnym, choć coraz szybciej się po torach toczącym bytem. Wreszcie i z torów się wyzwala, nie wyrabia na zakręcie i wbija się w dom wielorodzinny w kacie wolności całkowitej, choć nie wykluczam, że dla mieszkańcó domu dość kłopotliwej.
Piękne w sposób ocalający w tę jakże chujową zimę.
Ale kiedy Starszaki domagały się lektury całego artykułu, musiałem ulec i przeczytać całość. Okazało się, że kobitka odchyliła fotel motorniczego, który zapomniał wyjąć kluczyki (wiedzieliście, że pociągi też mają kluczyki i dziurki od nich? Co widać przez dziurkę od kluczyka w pociągu?), fotel wdusił dźwignię, sprzątaczka wpadła w panikę i uciekła do wagonów, porzucając kabinę pędzącą i nie ciągnąc w strachu wielkim za hamulec awaryjny.
Kolejna piękna baśń poszła się paść.
A pociąg kiedyś i tak porwę.
No proszę. Wszystko jest baśnią, prawie wszystko. Nie folkiem!
OdpowiedzUsuńBaśnie i bajki są integralnym elementem twóczości oralnej wszystkich ludów, a tym samym elementem ich kultury ludowej, ergo wszystko jest folkiem.
Usuń