wtorek, 21 sierpnia 2012

Ślepagienioc

Hania jest kulturalna. Nie tylko chodzi do biblioteki, ale  z następującą po ,,do widzenia'' formułą ,,ślepa Gienia, kup se trąbkę do trąbienia'' czeka do zamknięcia drzwi. To ważne, bo pani bibliotekarka jest sympatyczna i puszcza z kompa Marleya, więc Dża bles her i żadnych ślepych Gień jej nie życzymy.

Padło dziś trudne pytanie. A jak byłeś mały, to nie chciałeś oddać jakiejś książki? Hania wyczuła albo rozmawiałem o tym z Kasią. Przygody Nieumiałka Mikołaja Nosowa przetrzymałem pół roku i ze łzami w oczach oddawałem po pierwszym w życiu upomnieniu pisemnym. A przecież lektura był traumatyczna, pamiętam. Nieumiałek miał przesrane przez większą część książki, z happy endem na szczęście. I tak w ogóle było z najlpeszymi lekturami - depresyjny Andersen, martwi bracia Lwie Serce, Kajtuś Czarodziej,  etc. Dziecko po prostu ma poczuć trwogę i litość, nie ma czuć się po lekturze dobrze, ma być bardziej empatyczne.

Na razie skończyłem pisanie bajeczek na zlecenie firmy produkującej jedzenie dzieciowe. Fajnie było aż do wprowadzania uwag klienta, Klient łaskawie, po długich namysłach zaakceptował jednego z bohaterów na wózku, ale już np. łowienie ryb (nie, nie wędkowanie, normalnie, przez rybaków na jeziorze w quasi-średniowiecznym świecie do sieci) to już był za duży hardkor. Baba jaga odpadała, bo nie budziła pozytywnych emocji. Jeśli bohaterów gonił niedźwiedź, to nie po to, żeby ich zjeść (cyt. misie nie jedzą dzieci. - dopisałem na marginesie ,,proszę sprawdzić empirycznie w Bieszczadach lub Tatrach''). Itd, itd. Nie, nie chodzi mi o to, że bez uwag klienta byłbym nieślubnym duchowym dzieckiem Korczaka i Lindgren, za cienki jestem.  Martwi mnie jedynie tendencja, którą widzę nie tylko w uwagach klienta. Strach, cierpienie, kalectwo, utrata i tęsknota przeżyte przy lekturze bajek przygotowują na to, co będzie prędzej czy później. I wyrabiają w dziecku empatię, której w Polszcze brakuje straszliwie.

Dobranoc, ślepagienioc, jak powiedział Franek.




13 komentarzy:

  1. Andersen depresyjny? no tak, bidna dziewczynka umarła, ale natychmiast poszła do nieba i już była szczęśliwa. Jak Hans Christian depresyjny, to co powiedzieć o dwóch braciach? to czysty horror. Mimo to zaczytywałam się w ich baśniach i bez wyrzutów karmiłam nimi swe dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  2. I dobrze. Andersen depresyjny, takie wspomnienia z lektury wyniosłem, zresztą lubiłem do Andersena wracać.

    Bracia? Hardkorowi, ale czy depresyjni? Raczej makabryczni.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że "J" poznaje kulisy pracy kopiwrajtera.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bajkopisarza, URWA


    I tego się czymam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam Nieumiałka, w tamtym roku szkolnym czytałam dzieciakom z mojej klasy.
    co do rugowania "bolesnych" odczuć, uczuć i emocji z bajek, to masz rację, jakże mnie to wk.. (nie manie racji Twoje, tylko to oddalanie małych ludzi od całego bogatego świata emocji i tym samym odwrażliwianie, kaleczenie jakieś)

    i z drugiej strony ci sami klienci czniają napierdalanki w kreskowej tivi albo to, ze dzieciaki oglądają sobie piłę trzy i z blazerką omawiają to na przerwach

    BLE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Ocenzurowane bajki nie dają dzieciom możliwości posłuchania o tym, jak się czuje istota odrzucona czy poniżona, nie wczuje się w sytuację słabszego czy pokrzywdzonego.

      Potem od razu przejdzie do gier czy filmów, w których miejsca na empatię już nie ma.

      Usuń
    2. nie tylko posłuchania, przeżycia bo mózg na tym etapie ma olbrzymie zdolności wchodzenia/utożsamiania się jak w real. wszak opowieści to starożytny drag :)

      odcięcie od możliwości przezywania różnych i różnorodnych emocjonalnie stanów jako żywo przypomina mi powiastkę o Marii Antoninie i jej ciastkach
      no bo skąd uchowany kreskowy robaczek ma wiedzieć, ze wrazić piesku paluszek w oko, boli?

      Usuń
    3. No właśnie, przeżycia, przeżycia, o to loto.

      Jak sie dzieci empatii nie nauczy za młodu, to sie bedzie miało na stare lata łohohoho.

      Usuń
  6. heh, zbieram baśnie, podania i legendy od wczesnego dzieciństwa i jakoś obronną ręką wyszłam z groźby depresji ;D a moze własnie dlatego :]

    OdpowiedzUsuń
  7. O, wuszka też starą lasowiacką mową gada!- (patrz: drugi akapit wpisu wyższego od powyższego). Nie ma to jak starać się znaleźć wspólny język z młodym pokoleniem. Musisz tylko, wuszko, wiedzieć, że ich śmieszy taka mowa w ustach, jakby nie było, staruchów:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aha, proszę nie traktować wpisu jako złośliwości pierwszego typu. No, co najwyżej drugiego:)
    Dobrej nocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja godam starowarmijsko ;P

      no widzi, anonim, ja mam szczerze mówiąc w rzyci to "znajdowanie" wspólnego języka, bo nie na tym wygy mnie rzecz poleguje. raczej skupiam się na tym, by być dobrze zrozumianą, zaś którego do tego języka użyję, to już wężowska sprawka i cecha indywidualna/osobnicza ;D
      (niechby który ino parsknął!)

      Usuń
    2. i jaka tam złośliwość :D

      Usuń