To nie jest Napoleon. To jest Podpoleon.
Franek
Tato, pobaw się ze mną. Ale chwileczkę. Pobaw się policją. Tato, a pobawisz sięęęę? Trzeba korzystać, póki takie prośby padają. Potem, choćby zjadł tysiąc kotletów sojowych i nie wiem, ja się wytężał, będę zgredem starym i, cokolwiek bym nie robił, będę obciachowy.
Tym bardziej, że jest duże prawdopodobieństwo, że mój syn wyrośnie na kosmitę. Widziałem ich z bliska ostatnio, dzieci w sensie że takie wyrosłe trochę. Fajne, nie powiem. Rzeczywiście, nie czytają. Nawet Harry Potter to dla nich postać filmowa bardziej, niż książkowa - owszem, wiedzą, że książka była, ale jaki sens ma czytanie siedmiu wielkich tomów, skoro jest tyleż samo fajnych filmów? Ale fajne dzieciaki, kumate, kojarzące, z przyzwoitą wiedzą ogólną. Tyle, że książek nie czytają. Nie pojmuję, zaiste. Zawsze myślałem, że żeby nauczyć się jako-tako operacji na języku, kojarzenia faktów, używania ich w dyskusji, selekcji informacji i takich tam, trzeba czytać książki. A tu guzik - wszystko to można sobie wyrobić bez czytania, opierając się na instrukcjach do gier, tekstach z wikipedii, dyskusjach w sieci i przez fesjbukowe czaty, etc. Zawsze myślałęm, że jeśli kiedyś będę pracował w wyuczonym zawodzie, to będzie moja deska ratunkowa, zawsze będę mógł powiedzieć: dzieci, czytajcie książki, bo inaczej dacie dupy na rozmowie kwalifikacyjnej, na pierwszej randce języka w gębie zapomnicie, a mimo wszystko przydatny, nawet sąsiadki z dołu nie obrugacie jak trzeba. A tu guzik. Bezbronny jestem jak rak w czasie wylinki.
No dobra, można kumać nie widząc w życiu nawet książki, ale empatia, co z empatią. Czy możliwe jest człowieczeństwo bez płakania po Nemeczku? Czy od robotów i pająków nie odróżnia nas głównie umiejętność odczuwania mściwej satysfakcji, gdy dozorcę parku kopie prąd wygenerowany przez zasianych rękoma Włóczykija i małej Mi Hatifnatów?
No tak że fajne te dzieciaki, tylko trochę z nich kosmici.
Ci, którzy czytają, płaczą nad Nemeczkiem. Inni są niezadowoleni i przy następnej propozycji do przeczytania pytają: a tam na pewno nikt, nikt znowu nie umrze? Argument typu: rozmowa kwalifikacyjna - to za sto lat! więc pudło. Egzamin? nie można nie zdać, wszyscy muszą iść dalej. Chyba że mówimy o maturzystach. Tu już można nie zdać i tu już można nie iść dalej. Ale to za sto lat dla tych, o których piszesz. Pierwsza randka? Ona chyba też nieczytata, więc skrótami smsowymi polecą. Jak czytata, zmylić i zachwycić początkowo ją może jego brak języka w gębie, odbierze to jako: jaaa, zatkało go na mój widok! Obrugać sąsiadke? o, tu się mylisz najgłębiej:(
OdpowiedzUsuńTak myślę usprawiedliwiając ich, może trochę niepotrzebnie?
A fajne są. I - co najważniejsze - wszystkie nasze! seryjnie - jak mówią w swoim fajnym świecie. I wyznanie: nie zamieniłabym się z nimi, przez tę pewność i niepewność, którą już mam. Starość za progiem.
No fajne, tylko trochę jak inny gatunek. Obca, inteligentna rasa.
UsuńPS Czy matury można nie zdać?
Można, ale potem może być amnestia, czy amnezja, czy jakoś tak, i załatwione. Tak już było kilka lat temu.
OdpowiedzUsuńSprawdzałem ongiś próbne matury z polskiego i mimo najszczerszych chęci nie udało mi się nikogo oblać, a byłem wtedy jeszcze młodym, bystrym chłopczyną, nie to, co teraz, oczywiście.
UsuńA Podpoleon to mi się skojarzył z Krackiem. Nie Pankracek, tylko Kracek. Było takie cuś jak byłam mała, a byłam!
OdpowiedzUsuńPodpoleon może mieć z nim coś wspólnego. W ogóle nie wiem, skąd wziął się Napoleon, skoro z historii na razie przerabiamy średniowiecze, bo mimo wszystko humanitarniejsze.
UsuńNapoleon to też chyba imię jakiegoś bohatera z bajki, chyba że podciągniemy po reinkarnację, to też może być.
OdpowiedzUsuńA skojarzenie miałam z imieniem ,treści za bardzo nie pamiętam, tylko to, że się obraził, jak ten drugi mówił, że nie będzie go tytułował "panem".
Z 1984:)
UsuńOrwell?
OdpowiedzUsuń