wtorek, 26 marca 2013

Solidarność społeczna, czyli poezja ocala

Szczała Południa rozkracza się w nie tak znowu złym miejscu, bo już po zjeździe z głównej, ale w nie tak też znowu dobrym, bo tuż za tym zjazdem. Więc stoi, drogę tarasuje, kierowcy wymijają, się krzywią, bo miejsce ciulowe, ale nikt nie staje, żeby przepchać ze mną paru metrów do zatoczki. ,,Nie, to nie, krzywcie się dalej, ciule'' myślę sobie i dumając nad brakiem społeczeństwa obywatelskiego i o tym, gdzie się podziała solidarność, i o tym, czy mam przy sobie pieniądze, żeby zapłacić za paliwo.
Ale nie o to idzie, bo to optymistyczna notka. Pieniądze, okazało się, były, więc wracam sobie wesoło z bańką ropy i dumam ja, czemu dawno nikt sie w tym kraju nie spalił, przecież mieszanka wkurwienia, mentalnej chujozy i ekonomicznej bryndzy stwarza wszelkie warunki ku temu. Ja akurat miałem bańkę, ale też inne plany na ten dzień, więc sorry, narodzie, Bułgarii ni bedzie.
Ale miało być optymistycznie. Więc będzie. Leję paliwo,. ale na wszelki wypadek trza obczaić olej, bo olej też się świecił. No to otwieram maskę, wyciągam bagnet, ale, kruca, nie ma w co go wytrzeć. Kurtka wyjściowa, szmaty w samochodzie ni ma. Ale w tym momencie okazuje się, że mam przy sobie egzemplarz Chałwy zwyciężonym, co mi go ze Świdnicy odesłali. Było w co wytrzeć bagnet i można było jechaćdalej. Okazuje się jednak, że poezja ocala.

3 komentarze:

  1. Mieliśmy taką przygodę w zeszłym roku.
    Brakło nam dosłownie kilku metrów żeby dotrzeć na szczyt górki, więc paliwo przestało dopływać i stop. Ciemno i przed zakrętem więc sturlaliśmy się do tyłu na pobocze.
    Bańka w łapkę (mieliśmy, ale pustą) i lezę wzdłuż drogi. Z lekką gorączką, w pierwszym delikatnym śniegodeszczu.

    Z racji lokalizacji ani myślałem machać. Nie było by mnie widać, a zatrzymujący też mógłby mieć kłopot. Po kilkudziesięciu przebytych metrach zatrzymał się wielki samochód (wypasiona osobówka), otwierają się drzwi "wsiadaj, podrzucę". Kierowca zobaczył, że idę z banieczką i pomógł.

    Kilka km tego było. W drugą stronę (powrót z paliwem) mimo machania w pełnym świetle nie zatrzymał się nikt...
    Taka równowaga w przyrodzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee, to ja miałem kilkaset metrów na szczęście, bo wiem, że wskaźnik oszukuje. Clou tego wpisu jest takie, że poezja ocala, no.

      Usuń
  2. Jak się nie spalił nikt dawno, jak dopiero co zaczął się spalać w telewizorni na żywo jakiś muzyk chyba, ino go ugasili byli. Protestował przeciw czemuś. I to nie śmieszne jest, żeby nie było, że jaja sobie robię z czyjejś tragedii. Kojarzycie taką sytuację?
    Poezja, że ocala, to aksjomat.
    TW

    OdpowiedzUsuń