Jo: Co, szósta minuta i już dwa-zero?
Moja Dużo Lepsza Połowa: Widzisz? A ty jeszcze ich poezję tłumaczysz!
Przytyk był, oczywiście, na żarty. Ale czasowo trafiony nieźle. W chwili, gdy nasza wspierana przez Biedronkę reprezentacja brała baty od zbirnoji komandy, kończyłem omawiać z Ljubow Jakymczuk ostateczną wersję jej poematu, Morele Donbasu. Jak zwykle przy takich okazjach zeszło na dzieci. Okazuje się, że nasi synowie mają cóś wspólnego - obaj lubią słuchać ,,Lokomotywy'' i znają ją prawie na pamięć. Są co najmniej dwa popularne w Ukrainie przekłady ,,Lokomotywy'', Ostapa Nożaka i Iwana Małkowycza, oba podbijają serca i uszy dzieci od lat. Wzruszające, bo w takich momentach człowiek uświadamia sobie parę rzeczy. Że wszystkie dzieci są z grubsza takie same, a co za tym idzie - duzi też. Że polska poezja radzi sobie lepiej niż polska piłka (co nie jest trudne), ale nie o to chodzi, że dobra poezja radzi sobie dobrze. I wreszcie, że poezja miewa sens.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz